Quantcast
Channel: Beznadziejnie zacofany w lekturze
Viewing all articles
Browse latest Browse all 133

Kosmiczny Eden czy cmentarzysko?

$
0
0


Stanisław Lem, Eden, Agora 2008.

W cyklu Jamesa White’a o szpitalu kosmicznym kontakty z obcymi cywilizacjami są może nie na porządku dziennym, ale następują na tyle często, że powstały wyspecjalizowane w nich służby i opracowano drobiazgowe procedury postępowania, by zetknięcie nieznanych ras rozumnych miało jak największe szanse powodzenia. W optymistycznej wizji White’a niechęć do kontaktu czy strach przełamują zwykle humanitarne gesty: jeśli ktoś leczy twoich rannych czy chorych, nie może być zły.
Według Stanisława Lema zetknięcie się dwóch obcych światów niekoniecznie musi skończyć się porozumieniem. I nie chodzi tu o niemożność przełamania różnic czy znalezienia wspólnego języka, ale o absolutny brak zainteresowania jednej ze stron nawiązaniem kontaktu.
Załoga rakiety, która lądowała awaryjnie na planecie Eden, zauważyła ślady cywilizacji. Podczas rekonesansów razem z kosmonautami oglądamy plastycznie opisane miejsca: roślinną fabrykę, produkującą bez końca rzeczy, które wyglądają na buble, ogromne, cylindryczne cmentarzysko, klaustrofobiczne miasto, ale przede wszystkim ze zgrozą odnotowujemy, że na planecie trwa masowy mord. Eden przypomina wielki grób. Ziemianie gubią się w domysłach, próbują dopasować to, co widzą, do ziemskich doświadczeń – w pierwszym odruchu chcą opowiedzieć się po stronie prześladowanych, wspomóc ich posiadanym arsenałem. Czy mają do tego prawo? Czy pomogą w ten sposób komukolwiek? Czy nie zaszkodzą sobie?
„Eden” zapowiada się początkowo na „międzyplanetarną robinsonadę”: mamy utalentowanych rozbitków, dysponujących wiedzą i umiejętnościami, nieznany świat, który można eksplorować, perspektywę kontaktu z cywilizacją, otrzymania pomocy. Szybko jednak ten nastrój rodem z Juliusza Verne’a ustępuje; atmosfera się zagęszcza. Pojawia się niepewność, niepokój, oczekiwanie czegoś nieuchwytnego – a każde nowe odkrycie budzi nieokreśloną grozę. Lem tworzy sugestywne opisy Edenu, duszne, przytłaczające; wszystko wręcz krzyczy, domaga się, by nie wnikać głębiej, by pozostawić sprawy swojemu biegowi. Krok po kroku zbliżamy się do wyjaśnienia zagadki. Planeta i jej władze na wiele sposobów okazują, że intruzi nie są mile widziani.
Książka niesie liczne ostrzeżenia: nie tylko przed nadmiernie optymistyczną wizją ewentualnych kontaktów z Obcymi, ale przede wszystkim przed tym, co ludzkość może zgotować sobie sama: przed manipulowaniem językiem przez władze, przed kontrolą nad każdym aspektem życia obywateli, starannym izolowaniem ich od wpływów zewnętrznych (w chwili wydania wszystko to nasuwało z pewnością skojarzenia ze stalinizmem), czy wreszcie przed eksperymentami biotechnologicznymi (co z kolei nam wydaje się aktualne). „Eden” powstał w 1958 roku, a bardzo niewiele o tym świadczy. Ot, w rakiecie jest biblioteka wypełniona książkami, obrazy z życia planety utrwalane są na taśmie filmowej, a podczas rozmów z Obcym w użyciu jest tablica i kreda. Całość nadal jednak robi ogromne wrażenie oryginalnością i śmiałością wizji; budzi podziw swoją przenikliwością i uniwersalnym przesłaniem. 


Viewing all articles
Browse latest Browse all 133

Latest Images

Trending Articles